Ludzie, którzy jeżdżą z Google Maps, popełniają błąd. Istnieje o wiele lepsza opcja
Google Maps od dłuższego już czasu sprawiało mi coraz większe problemy. Może nie tyle z samym funkcjonowaniem aplikacji, ponieważ ta nie sypała błędami, ale z tym, jak prowadziła mnie do celu. Odnosiłem wrażenie, że robi to „pod górkę”, a za każdym razem jak musiałem zmienić trasę, to nawigacja Google usilnie próbowała mnie zawrócić. Znalazłem więc […] Artykuł Ludzie, którzy jeżdżą z Google Maps, popełniają błąd. Istnieje o wiele lepsza opcja pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.
Google Maps od dłuższego już czasu sprawiało mi coraz większe problemy. Może nie tyle z samym funkcjonowaniem aplikacji, ponieważ ta nie sypała błędami, ale z tym, jak prowadziła mnie do celu. Odnosiłem wrażenie, że robi to „pod górkę”, a za każdym razem jak musiałem zmienić trasę, to nawigacja Google usilnie próbowała mnie zawrócić. Znalazłem więc alternatywę dla Google Maps i żałuję, że tak długo z tym zwlekałem.
Spis treści
Jeżdżenie z Google Maps stało się problematyczne
Trochę rzeczy pozmieniało się w Google Maps w ostatnich latach. Doszło kilka nowych funkcji, ale też zastąpiono lektora głosem AI. I choć sam rzadko korzystam z opcji, by nawigacja prowadziła mnie głosowo, to czasem mi się to zdarza.
I ta ostatnia zmiana sprawiła, że postanowiłem jednak poszukać alternatywnej nawigacji. Źle słucha mi się robotycznego głosu w aplikacji Google, ale to niejedyny problem, który z nią miałem. Może to tylko moje odczucie, ale zacząłem odnosić wrażenie, że sposób prowadzenia mnie do celu stał się… toporny.
Pokazywanie pasów ruchu w aplikacji działa z opóźnieniem i parę razy zdarzyło się, że przejechałem skrzyżowanie, a powinienem skręcić. Nie mówiąc już o tym, że każda mała zmiana trasy od tej zaplanowanej, kończyła się kierowaniem mnie jakimiś dziwnymi objazdami. Google Maps uparcie też wyznaczało mi trasy samej podróży tak, jakby – wydaje mi się – chciało mnie za coś ukarać.
Miałem raz sytuację, że skierowany zostałem na jakąś „drogę” prowadzącą przez las i to w takim stanie, że oczyma wyobraźni widziałem już rachunek od mechanika za wymianę amortyzatorów. Niby wiedziałem, że nawigacji nie wolno bezgranicznie ufać, a i tak dałem się nabrać. To był też moment, kiedy nie tylko zawróciłem i pojechałem dalej „na czuja”, ale zdecydowałem się poszukać alternatywy. I padło na Waze.
Komiksowy Waze na ratunek
Długo wzbraniałem się przed Waze, ponieważ miałem wrażenie, że ta cała komiksowa otoczka będzie dla mnie nieodpowiednia. Lata jeżdżenia z aplikacją Google sprawiły, że przyzwyczaiłem się do czegoś bardziej… dorosłego. Tymczasem po zainstalowaniu Waze musiałem odszczekać swoje słowa.
Owszem, aplikacja ma zupełnie inną stylistykę, ale to poważna nawigacja, choć wypełniona uśmiechniętymi duszkami. Co ciekawe, też należąca do Google, ale działająca moim zdaniem o wiele lepiej. Już na samym poziomie ustawiania jej „pod siebie”, czyli zarządzania tym, czy chcemy poruszać się po płatnych trasach, jak ma być wyświetlany prędkościomierz i czy nawigacja ma unikać trudnych skrzyżowań.
Większość opcji znajdę też w Google Maps, ale w Waze są one podane poniekąd na tacy. Wielkie, kolorowe przyciski, wszystko ładnie opisane i wytłumaczone, a nie ukryte gdzieś w dziesiątym podmenu aplikacji. Zdaję sobie sprawę, że przemawia teraz przeze mnie frustracja, a Waze po prostu trafił na dobry moment. Tam wszystko wydaje mi się proste i oczywiste.
Na początku nie zawsze tak było. Chwilę zajęło mi dojście do tego, co oznacza ikona wiru z jakimś numerkiem, co okazało się po prostu rondem i informacją o tym, który zjazd mam wybrać. Za to przy pasach ruchu mam już pięknie wszystko wyszczególnione i nie ma możliwości, żebym zrobił błąd, jak miało to miejsce przy Google Maps. Mam też wrażenie, że nawigacja w Waze o wiele szybciej reaguje na zmianę trasy i wybiera je też lepiej.
Miłe zaskoczenie
Podczas używania nawigacji Waze czekało mnie jeszcze kilka miłych niespodzianek. Pierwszą jest to, jak mapy są szczegółowe i widać, że tworzone też przez użytkowników. Na jednej z dróg, którą dość często się poruszam, nawigacja ostrzegła mnie przed „śpiącymi policjantami”.
Liczba komunikatów na trasie o uszkodzonym pojeździe czy takim stojącym na poboczu także okazała się nie tylko trafna, ale przede wszystkim aktualna. Sam też mogłem zgłaszać i potwierdzać, że dalej występują utrudnienia. Nawet głos w Waze, choć też tworzony przez algorytmy, jest mniej denerwujący, a przede wszystkim aplikacja pozwala mi wybrać pomiędzy różnymi jego rodzajami.
To takie małe rzeczy, które po złożeniu w całość sprawiły, że teraz automatycznie wybieram Waze, a nie Google Maps. Brakuje mi wprawdzie tego, żeby aplikacja automatycznie zmieniała się w małą i pływającą po ekranie wersję, kiedy muszę się przełączyć na ekranie, ale to niewielkie utrudnienie. Szczególnie że podczas prowadzenia skupiam się na drodze, a nie wyświetlaczu smartfona.
Z nawigacją przejechałem już około 700 kilometrów i na razie w starciu Google Maps kontra Waze, staje po stronie tego mniejszego zawodnika. Główna aplikacja Google to już moloch, który oferuje zbyt dużo rzeczy na raz. Waze skupia się na jednym i czuć, że sama aplikacja będzie jeszcze rozwijana. I mam nadzieję, że jej twórcy nie pójdą w jakimś dziwnym kierunku.
Aplikację można pobrać z Google Play Store (Android) i App Store (iOS).
Źródło: opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Vlad Ispas / Shutterstock
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.
Artykuł Ludzie, którzy jeżdżą z Google Maps, popełniają błąd. Istnieje o wiele lepsza opcja pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.
What's Your Reaction?