Znów próbują przepchnąć cenzurę w internecie? Czyli o ciekawej wrzutce Ministerstwa Cyfryzacji w propozycję ustawy o e-usługach
Ministerstwo Cyfryzacji proponuje nowe przepisy pozwalające na blokowanie treści “naruszających dobra osobiste” bez uprzedniej kontroli sądu. Nowe zapisy pojawiły się podczas prac nad nowelizacją Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Stało się to po konsultacjach projektu, a rząd twierdzi, że to właśnie wynik tych konsultacji. Stara mądrość ludowa krążąca miedzy badaczami legislacji głosi, że jeśli rząd […]
Ministerstwo Cyfryzacji proponuje nowe przepisy pozwalające na blokowanie treści “naruszających dobra osobiste” bez uprzedniej kontroli sądu. Nowe zapisy pojawiły się podczas prac nad nowelizacją Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Stało się to po konsultacjach projektu, a rząd twierdzi, że to właśnie wynik tych konsultacji.
Stara mądrość ludowa krążąca miedzy badaczami legislacji głosi, że jeśli rząd publikuje projekt ustawy nie jako PDF, ale jako plik ZIP albo XML, to znaczy, że w projekcie będzie znajdować się ciekawa wrzutka. I właśnie taki ZIP został opublikowany. A w nim — co za niespodzianka! — kolejny przykład potwierdzający powyższą tezę.
Nowelizacja UŚUDE
Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną (tzw. UŚUDE) funkcjonuje w Polsce od 2002 roku i była wielokrotnie nowelizowana. To właśnie ona reguluje takie kwestie jak np. obowiązki dostawców usług elektronicznych, albo (w pewnej części) ochrona danych w e-usługach. Dobrze znanym przepisem tej ustawy jest artykuł 14., który wprowadził do naszego prawa zasadę, że dostawca treści elektronicznych nie odpowiada za ich treść tak długo, jak długo nie wie o ich bezprawnym charakterze.
Potrzeba kolejnej nowelizacji UŚUDE pojawiła się w związku z wdrażaniem w UE tzw. Aktu o usługach cyfrowych (znanego też jako DSA). Jest to unijne rozporządzenie, które ma zapewnić m.in. możliwość zwalczania nielegalnych treści w internecie, co ma obejmować zarówno zwalczanie obrotu nielegalnymi towarami jak i przeciwdziałanie zagrożeniom społecznym takim jak dezinformacja. Skoro DSA ma regulować kwestie ograniczania nielegalnych treści, to nic dziwnego, że zapisy na ten temat znalazły się w projekcie UŚUDE. Niestety sposób w jaki zostały tam wprowadzone może zostać odebrany jako dość kontrowersyjny.
Wrzutka po konsultacjach
Prace nad nową UŚUDE trwają od marca ubiegłego roku. Projekt ustawy trafił do Rządowego Centrum Legislacji i przystąpiono do konsultacji społecznych. W konsultacjach wypowiedziało się wiele organizacji branżowych, stowarzyszeń autorów oraz organizacje społeczne takie jak Demagog czy Panoptykon. Niestety w projekcie przedstawionym do konsultacji datowanym na 14 marca 2024 r. nie było ani słowa o pomyśle wprowadzenia do ustawy całego nowego rozdziału 2a pod tytułem “
Nakazy podjęcia działań przeciwko nielegalnym treściom, nakazy usunięcia ograniczeń nałożonych przez dostawcę usług hostingu oraz nakazy udzielenia informacji
Ten jakże ciekawy rozdział został dodany po konsultacjach i opublikowano go — a jakże — w formacie ZIP.
Z jednej strony nie można mieć żalu, bo przecież konsultacje są właśnie po to aby poprawić projekt. Z drugiej strony trudno nie odnieść wrażenia, że dorzucanie całego rozdziału dotyczącego najbardziej wrażliwych kwestii wygląda trochę… niepokojąco.
Nowe “nakazy” czyli co?
Wyjaśnijmy po kolei co proponują “wrzucone” w ten sposób przepisy. Jeśli czyjeś dobro zostało naruszone, to osoba taka może się zwrócić do UKE w celu wydania nakazu podjęcia działań przeciwko nielegalnym treściom. Podkreślmy tutaj bardzo wyraźnie. Te przepisy nie dotyczą wyłącznie walki z poważnymi przestępstwami, ale również naruszeń dóbr osobistych!
Ponadto o wydanie nakazu może wystąpić policja, usługobiorca lub “zaufany podmiot sygnalizujący” o ile rozpowszechnianie treści jest czynem zabronionym lub do takiego czynu nawołuje (nie ma tutaj wyraźnego ograniczenia o jaki katalog czynów chodzi). Wnioski mogą dotyczyć także treści naruszających prawa własności intelektualnej (np. autorskie) i wówczas również może je zgłosić policja lub podmiot sygnalizujący.
Wycieku danych tak nie zgłosisz
Uwaga! Zgłoszenia dotyczące naruszeń dóbr osobistych nie mogą obejmować naruszeń danych osobowych. Oznacza to, że jeśli znajdziesz gdzieś wyciek ze swoimi danymi, to nie możesz go zgłosić do usunięcia przez UKE w tym trybie. Jeśli jednak jesteś np. lokalnym radnym i nie podoba Ci się krytyka ze strony obywateli, poczujesz się “urażony” po komentarzu pod jakimś artykułem, to będziesz miał możliwość szybkiego działania :)
UKE zdecyduje czy to legalne
Projekt ustawy opisuje jakie warunki ma spełniać wniosek do UKE (m.in. opis naruszenia oraz wskazanie dostawcy usług i treści). Wniosek uruchamia postępowanie dowodowe, które “ograniczone jest do dowodów przekazanych przez wnioskodawcę wraz z wnioskiem” oraz “dowodów możliwych do ustalenia na podstawie materiałów, którymi dysponuje Prezes UKE“. Teoretycznie Prezes UKE może (ale nie musi) przesłuchać świadków lub zasięgnąć opinii biegłych. Może też pominąć dowód “zmierzający w sposób oczywisty” do przedłużenia postępowania.
W wyniku postępowania UKE może wydać decyzję, która nakazuje uniemożliwienie dostępu do nielegalnych treści dostawcom usług pośrednich. Podkreślmy, że w tej procedurze to UKE uznaje co jest legalne a co nie. Owszem, dostawca treści może złożyć skargę do do sądu administracyjnego, ale sama decyzja podlega wykonaniu natychmiast i nie przewidziano żadnego informowania autora wpisu lub prawa do wysłuchania. Trzeba też mieć na uwadze, że sąd administracyjny nie powinien oceniać czy doszło do naruszenia dóbr osobistych albo praw autorskich. Ten sąd właściwie może orzec tyle, że decyzja została wydana w zgodzie z przepisami.
Pomyślcie o dzieciach!
Najlepsze tradycje związane z wprowadzaniem tego typu przepisów wymagają, by ustawodawca powołał się na ochronę społeczeństwa przed terroryzmem albo dobro dzieci. Nie inaczej było i tym razem. W uzasadnieniu nowego projektu czytamy:
Celem projektodawcy jest umożliwienie sprawnego blokowania dostępu do nielegalnych treści, zwłaszcza w odniesieniu do treści dotyczących dzieci.
Poza tym w uzasadnieniu napisano, że trzeba działać szybko, a dotychczasowe procedury nie działały zbyt dobrze więc… “nie bawmy się w jakieś tam sądy”. W uzasadnieniu również z rozbrajającą szczerością napisano, że “Postępowanie dowodowe przed Prezesem UKE co do zasady ograniczone jest do dowodów przekazanych przez wnioskodawcę łącznie z wnioskiem, dowodów przedstawionych przez dostawcę usług pośrednich, w szczególności materiałów zgromadzonych w ramach mechanizmu zgłaszania i działania oraz dowodów możliwych do ustalenia na podstawie danych, którymi dysponuje Prezes UKE“. To oryginalny pomysł zważywszy na to, że spory mogą dotyczyć materii tak trudnej jak naruszenie dóbr osobistych.
Co może budzić kontrowersje?
Wbrew pozorom nie mamy zamiaru pisać artykułu w rodzaju “OJEJ! OJEJ! CENZURA INTERNETU!”. Świetnie zdajemy sobie sprawę, że przepływ treści w internecie trzeba w pewnym stopniu kontrolować ze względu na bezpieczeństwo (także dzieci). Natomiast zaproponowany w ustawie mechanizm wzbudza wątpliwości. Mechanizm usuwania treści ma być szybki i pozbawiony oceny sądu, a jednocześnie ma dotyczyć ochrony dóbr osobistych.
Te pomysły ministerstwa zostały już skrytykowane w tekście Dziennika Gazety Prawnej. Ministerstwo Cyfryzacji opublikowało swoją odpowiedź na ten tekst stwierdzając, że:
- Przepisów nie wprowadzono bez konsultacji, ale właśnie w reakcji na konsultacje.
- Zgodnie z DSA państwo wdrażające musi wskazać jakiś urząd/instytucję na koordynatora realizacji przepisów aktu o usługach cyfrowych. W Polsce MC wyznaczyło do tego UKE. Stało się to w lutym 2024 roku. Czyli UKE się nadaje!
- Decyzje UKE mogą być wydawane nawet w ciągu 21 dni, a więc wcale nie będą ekspresowe.
- Decyzje UKE będzie można zaskarżyć do sądu administracyjnego, więc nie jest prawdą, że nie będzie w tym udziału sądu.
- Mechanizm jest OK gdyż – zdaniem ministerstwa – podobnie dzieje się w przypadku realizacji przepisów wynikających z ustawy o zwalczaniu nadużyć w komunikacji elektronicznej. Od końca marca 2024 r. firmy telekomunikacyjne muszą blokować fałszywe SMS zgodnie ze wzorcem fałszywej wiadomości którą przygotowuje CSIRT NASK. Czyli skanowane są wszystkie SMS-y, aby zawczasu zablokować fałszywe treści.
Choć odpowiedź ministerstwa brzmi logicznie, to jednak można znaleźć w niej pewne nieścisłości, ponieważ (i tutaj nasze spostrzeżenia):
- Przepisy wprowadzono “po konsultacjach”, ale można dyskutować z tym, czy były one właściwą odpowiedzią na liczne zgłoszone uwagi. Przypomnijmy, że mówimy o wrzuceniu do ustawy całego rozdziału.
- Według przepisów UKE może wydać decyzje w 21 dni, ale może to zrobić również w 2 dni. Zważywszy na to, że procedura jest jednostronna (działa w niej UKE na podstawie dowodów od wnioskodawcy) to tryb ten można słusznie nazwać ekspresowym. No ale przecież gdyby decyzja była błędna lub niesprawiedliwa, to poszkodowany takim działaniem może się odwołać do sądu, prawda?
- No właśnie nie do końca… Możliwość zaskarżenia decyzji po fakcie to nie jest “udział sądu w wydawaniu decyzji”. To tylko możliwość zaskarżenia po fakcie. Sąd niekoniecznie będzie tu równie szybki jak UKE. I niekoniecznie będzie zajmował się przesądzeniem, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych.
- Przepisy dotyczące nadużyć w komunikacji elektronicznej nie dotyczą kwestii ochrony dóbr osobistych i nie mogą służyć tłumieniu uczciwej krytyki. Przyrównywanie walki z oszustwami do kwestii “dóbr osobistych” jest dość zaskakujące.
Naszym zdaniem najlepszym wyjściem w tej sprawie byłoby… przeprowadzenie kolejnych konsultacji. Chyba jest o czym rozmawiać, jak sądzicie?